Strony

niedziela, 10 kwietnia 2016

Refleksje z "Kokoryczowego Wzgórza" - czyli pałac i park w Radojewie

Nie wiem jak ja to robię, że zwiedzanie przeze mnie zabytkowych ogrodów, parków i rezerwatów przyrody odbywa się zawsze w nieco ponurej aurze! Ale tak, jak już pisałam przy relacji ze Śnieżycowego Jaru – bardzo to lubię – jest wtedy bardziej refleksyjnie i kameralnie (bo mało kto lubi spacery w mżawce i chłodzie). Wczoraj udało mi się odwiedzić kolejne miejsce z mojej listy wymarzonych i możliwych do odwiedzenia na ten czas. RADOJEWO – dawna wieś należąca najpierw do klasztoru cysterek, w późniejszym okresie do niemieckiego rodu von Treskow – dziś część Poznania, w której czas jak gdyby się zatrzymał…

Radojewskie pola <3 (ten ludek na horyzoncie to ja, gdybyście nie poznali ;-) )

Powodem mojej wizyty tu – akurat w tym konkretnym czasie – było nic innego, jak masowe kwitnienie kokoryczy w runie tutejszego parku przypałacowego. Ale najpierw kilka słów o samym pałacu i ogrodzie.




W 1825 roku Zygmunt Otto von Treskow wybudował w Radojewie pałac dla swojego syna. Posiadłość zlokalizowano na skarpie górującej nad doliną Warty. Połączona była osią widokową z główną siedzibą rodu, położoną po drugiej stronie rzeki – w Owińskach. Pałac należał do rodziny von Treskow do 1945 roku. W latach 60. służył jako siedziba szkoły podstawowej, potem jako mieszkania. Obecnie budynek należy do Miasta Poznań. Niestety… popada w totalną ruinę.

Pałac przed 1833 rokiem
Pałac współcześnie...


W sąsiedztwie pałacu znajduje się kapliczka Matki Boskiej, o którą stale dbają współcześni mieszkańcy (jest to jedyne zadbane na terenie całego założenia miejsce).



Przy pałacu powstał, zaprojektowany przez pruskiego architekta krajobrazu Piotra Lenné, 15 hektarowy park krajobrazowy. Jest on po części zlokalizowany na stromej skarpie doliny Warty i w naturalny sposób łączy się z łęgami ją porastającymi. Ścieżki lawirują pomiędzy okazałymi drzewami, prowadzone w typowy dla XIX wiecznych założeń sposób – tak, aby widoki wciąż się zmieniały i eksponowały naturalny charakter krajobrazu. Ukształtowanie terenu tutaj robi naprawdę duże wrażenie!

Pokaźne pagórki i zagłębienia pokrywają cały park!


Znajdziemy tu charakterystyczny dla ogrodów krajobrazowych, kopiec widokowy ze sztuczną ruiną, z której kiedyś można było obserwować dalekie widoki za rzeką. Dziś jest to niemożliwe przez zarośnięcie przedpola samosiewami. Ruina cały czas staje się obiektem aktów wandalizmu. Zaobserwowałam wczoraj, że otwory i szczeliny pomiędzy cegłami służą także jako domek dla tutejszych pszczół (co jest akurat wiadomością pozytywną ;-) ).


Miejscowi "graficiarze" skutecznie zajęli się zabytkowym murem...


W parku wyznaczono niewielki obszar służący jako leśny cmentarz rodzinny. Obecnie jest on zaniedbany i ulega ciągłym dewastacjom. Wokół możemy doszukać się bluszczu, barwinków i przepięknych mszaków. Mnie osobiście drażnią sztuczne kwiaty i plastikowe znicze, które przynoszą tutaj ludzie. Po pierwsze dlatego, że potem ich nie sprzątają, w konsekwencji wokół leży pełno śmieci, a po drugie – czy jaskrawe, tandetne żonkile godzą się z klimatem zacisznego, leśnego cmentarza?










Lenné stworzył w ogrodzie trzy zbiorniki wodne o naturalnie ukształtowanych liniach brzegowych. Zostały one obsadzone platanami, które dziś stanowią imponujące pomniki przyrody. Szczególnie jeden z nich… Jest niesamowity!!!







I na zakończenie – powód mojego przyjazdu tutaj. Kokorycze! I ogólnie wiosenny aspekt runa, tworzony przez: rannika zimowego, złoć żółtą i złoć łąkową, zawilca gajowego, kokorycz pustą i pełną, miodunkę ćmą oraz fiołka wonnego. W całym lesie unosi się wspaniały, słodki zapach kwiatów! Runo jest różowiutkie i wprawia w całkowity zachwyt <3 Stąd wzięła się alternatywna nazwa parku – „Kokoryczowe wzgórze”. Miała to być nazwa projektowanego na tym terenie rezerwatu przyrody, inicjatywa jednak podupadła.


Całe połacie kokoryczy, dosłownie wszędzie!



Pierwsze kwiatki ziarnopłonu wiosennego
Kwitnie też miodunka ćma

i fiołek wonny


Przez całe dwie godziny tutaj spotkaliśmy raptem kilka osób. Jest to wspaniałe, zaciszne miejsce, dla prawdziwych miłośników przyrody.




Przykrych jest dla mnie kilka faktów. Po pierwsze – pałac i park wpisane są do rejestru zabytków. Ponad 10 lat temu powstała inicjatywa utworzenia tutaj „Cysterskiego parku kulturowego Radojewo – Owińska”, która miała na celu przywrócenie i zachowanie dziedzictwa kulturowego i krajobrazowego związanego z działalnością cysterek. O ile w Owińskach dobrze się dzieje, o tyle Radojewo popada w ruinę. Po drugie – teren ten objęty jest ochroną w ramach Natury 2000. Można znaleźć o tym informację w Internecie, ale nie na miejscu. W związku z tym, świadomość ludzi może być nieco ograniczona – może dochodzić do zadeptywania runa, ścinania roślin i ogólnych, nieodpowiednich na chronionym terenie zachowań. I tak się właśnie zastanawiam...
Czy Poznań naprawdę chce stracić to malownicze, niezwykle wartościowe, ciche i nostalgiczne miejsce?



2 komentarze:

  1. Szkoda że większość ludzi tak bardzo oddaliła się od natury i że takie fantastyczne miejsca ulegają degradacji. Zostałam zachęcona i chyba też stworzę sobie taką listę miejsc do odwiedzenia - super pomysł. Mirela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę zachęcam, by stworzyć własną listę małych i dużych podróży! Stawiając kolejne haczyki przy kolejnych miejscach, czuje się ogromną satysfakcję, nawet jeśli był to na pozór zwykły zieleniec w pobliżu własnego domu ;-) Im więcej naturę obserwujemy, tym większa nasza wiedza i wrażliwość :-) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń