Nie wiem jak ja to robię, że zwiedzanie przeze mnie
zabytkowych ogrodów, parków i rezerwatów przyrody odbywa się zawsze w nieco
ponurej aurze! Ale tak, jak już pisałam przy relacji ze Śnieżycowego Jaru –
bardzo to lubię – jest wtedy bardziej refleksyjnie i kameralnie (bo mało kto
lubi spacery w mżawce i chłodzie). Wczoraj udało mi się odwiedzić kolejne
miejsce z mojej listy wymarzonych i możliwych do odwiedzenia na ten czas. RADOJEWO – dawna wieś należąca najpierw
do klasztoru cysterek, w późniejszym okresie do niemieckiego rodu von Treskow –
dziś część Poznania, w której czas jak gdyby się zatrzymał…
Radojewskie pola <3 (ten ludek na horyzoncie to ja, gdybyście nie poznali ;-) ) |
Powodem mojej wizyty tu – akurat w tym konkretnym czasie –
było nic innego, jak masowe kwitnienie
kokoryczy w runie tutejszego parku przypałacowego. Ale najpierw kilka słów
o samym pałacu i ogrodzie.
W 1825 roku Zygmunt Otto von Treskow wybudował w Radojewie
pałac dla swojego syna. Posiadłość zlokalizowano na skarpie górującej nad
doliną Warty. Połączona była osią widokową z główną siedzibą rodu, położoną po
drugiej stronie rzeki – w Owińskach. Pałac należał do rodziny von Treskow do
1945 roku. W latach 60. służył jako siedziba szkoły podstawowej, potem jako
mieszkania. Obecnie budynek należy do Miasta Poznań. Niestety… popada w totalną
ruinę.
Pałac przed 1833 rokiem |
Pałac współcześnie... |
W sąsiedztwie pałacu znajduje się kapliczka Matki Boskiej, o
którą stale dbają współcześni mieszkańcy (jest to jedyne zadbane na terenie
całego założenia miejsce).
Przy pałacu powstał, zaprojektowany przez pruskiego
architekta krajobrazu Piotra Lenné, 15 hektarowy park krajobrazowy. Jest on po części zlokalizowany na stromej skarpie
doliny Warty i w naturalny sposób łączy się z łęgami ją porastającymi. Ścieżki
lawirują pomiędzy okazałymi drzewami, prowadzone w typowy dla XIX wiecznych
założeń sposób – tak, aby widoki wciąż się zmieniały i eksponowały naturalny
charakter krajobrazu. Ukształtowanie terenu tutaj robi naprawdę duże wrażenie!
Pokaźne pagórki i zagłębienia pokrywają cały park! |
Znajdziemy tu charakterystyczny dla ogrodów
krajobrazowych, kopiec widokowy ze sztuczną ruiną, z której kiedyś można było
obserwować dalekie widoki za rzeką. Dziś jest to niemożliwe przez zarośnięcie
przedpola samosiewami. Ruina cały czas staje się obiektem aktów wandalizmu. Zaobserwowałam
wczoraj, że otwory i szczeliny pomiędzy cegłami służą także jako domek dla
tutejszych pszczół (co jest akurat wiadomością pozytywną ;-) ).
Miejscowi "graficiarze" skutecznie zajęli się zabytkowym murem... |
W parku wyznaczono niewielki obszar służący jako leśny
cmentarz rodzinny. Obecnie jest on zaniedbany i ulega ciągłym dewastacjom. Wokół
możemy doszukać się bluszczu, barwinków i przepięknych mszaków. Mnie osobiście
drażnią sztuczne kwiaty i plastikowe znicze, które przynoszą tutaj ludzie. Po
pierwsze dlatego, że potem ich nie sprzątają, w konsekwencji wokół leży pełno
śmieci, a po drugie – czy jaskrawe, tandetne żonkile godzą się z klimatem
zacisznego, leśnego cmentarza?
Lenné stworzył w ogrodzie trzy zbiorniki wodne o naturalnie
ukształtowanych liniach brzegowych. Zostały one obsadzone platanami, które dziś
stanowią imponujące pomniki przyrody. Szczególnie jeden z nich… Jest
niesamowity!!!
I na zakończenie – powód mojego przyjazdu tutaj. Kokorycze! I
ogólnie wiosenny aspekt runa,
tworzony przez: rannika zimowego, złoć żółtą
i złoć
łąkową, zawilca
gajowego, kokorycz
pustą i pełną, miodunkę
ćmą oraz fiołka wonnego. W całym lesie unosi się wspaniały, słodki zapach
kwiatów! Runo jest różowiutkie i wprawia w całkowity zachwyt <3 Stąd wzięła
się alternatywna nazwa parku – „Kokoryczowe wzgórze”. Miała to być nazwa
projektowanego na tym terenie rezerwatu przyrody, inicjatywa jednak podupadła.
Całe połacie kokoryczy, dosłownie wszędzie! |
Pierwsze kwiatki ziarnopłonu wiosennego |
Kwitnie też miodunka ćma |
i fiołek wonny |
Przez całe dwie
godziny tutaj spotkaliśmy raptem kilka osób. Jest to wspaniałe, zaciszne
miejsce, dla prawdziwych miłośników przyrody.
Przykrych jest
dla mnie kilka faktów. Po pierwsze – pałac i park wpisane są do rejestru
zabytków. Ponad 10 lat temu powstała inicjatywa utworzenia tutaj „Cysterskiego
parku kulturowego Radojewo – Owińska”, która miała na celu przywrócenie i
zachowanie dziedzictwa kulturowego i krajobrazowego
związanego z działalnością cysterek. O ile w Owińskach dobrze się dzieje, o
tyle Radojewo popada w ruinę. Po drugie – teren ten objęty jest ochroną w ramach
Natury 2000. Można znaleźć o tym informację w Internecie, ale nie na miejscu. W
związku z tym, świadomość ludzi może być nieco ograniczona – może dochodzić do
zadeptywania runa, ścinania roślin i ogólnych, nieodpowiednich na chronionym
terenie zachowań. I tak się właśnie zastanawiam...
Czy Poznań naprawdę chce stracić to malownicze,
niezwykle wartościowe, ciche i nostalgiczne miejsce?
Szkoda że większość ludzi tak bardzo oddaliła się od natury i że takie fantastyczne miejsca ulegają degradacji. Zostałam zachęcona i chyba też stworzę sobie taką listę miejsc do odwiedzenia - super pomysł. Mirela
OdpowiedzUsuńNaprawdę zachęcam, by stworzyć własną listę małych i dużych podróży! Stawiając kolejne haczyki przy kolejnych miejscach, czuje się ogromną satysfakcję, nawet jeśli był to na pozór zwykły zieleniec w pobliżu własnego domu ;-) Im więcej naturę obserwujemy, tym większa nasza wiedza i wrażliwość :-) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Usuń