Kochani,
czasem nie możemy lub nie chcemy
wydawać większych pieniędzy na poszczególne elementy, budujące nasz ogród. Ja
jestem w dokładnie takiej sytuacji – kawałek ziemi, który użytkuję za swoim
blokiem nie należy tylko do mnie. Zatem większe inwestycje nie mają tu dla mnie
sensu. Wszystko co na nim posiadam – rośliny, materiały, ozdoby – dostałam od
rodziny, znajomych, sąsiadów… Nadaję drugie życie przedmiotom, które dla
pierwotnych właścicieli już dawno straciły znaczenie. Wykorzystuję wtórnie
materiały. Można powiedzieć, że prowadzę schronisko dla roślin, które w innych
ogrodach nie są już potrzebne lub jest ich za dużo. Czasem zakupię pojedyncze
egzemplarze i wysiewam różne gatunki, które mnie interesują i zachwycają, by
obserwować ich „zachowanie” w skrajnych warunkach, jakie im zapewniam ;-) Nie
mniej jednak staram się, by pomimo rozgardiaszu gatunkowego i kolorystycznego,
utrzymać estetyczny wygląd całości, w jakiś sposób… spójny. W tym roku mija
trzecia wiosna, odkąd założyłam rabaty (które wciąż powiększam, by wepchnąć
gdzieś jeszcze kolejną zabłąkaną roślinkę, której ktoś chce się pozbyć).
Od dłuższego czasu zastanawiałam
się co zrobić z nieestetycznym przedeptem trawnika, nie wydając na to więcej
niż ewentualne 20zł. Miałam do wykonania trochę ponad 6m ścieżki. Udało mi się
to zrobić za dwadzieścia kilka zł! A oto co wykorzystałam:
plastikowe obrzeże (13zł)
3 worki kory ogrodowej (3,5zł za
sztukę)
Najpierw wytyczyłam sobie
przebieg mojej ścieżki. Starałam się, aby pokrywała się jak najbardziej z
istniejącym przedeptem. Nie ma sensu zmiana utartej trasy, bowiem wszyscy
użytkownicy przyzwyczaili się do niej i nie będą chcieli korzystać z nowego,
obcego im biegu.
Następnie wykopałam rowki po
dwóch stronach ścieżki, w które wsadziłam plastikowe obrzeże. Obrzeże te
przecięłam na całej długości na dwie części – nie było mi potrzebne tak
wysokie, jak zaoferował producent. Chciałam, aby wystawało znad ziemi jedynie
1cm i stanowiło możliwie jak najmniej widoczny ogranicznik, chroniący przed
przesypywaniem się kory na trawę.
Po wkopaniu obrzeża wyrównałam
całą powierzchnię nowopowstałej ścieżki za pomocą grabi i dużej deski.
Następnie wysypałam na ścieżkę
cienką warstwę kory.
Na sam koniec obsiałam zewnętrzne
brzegi trawą. Teraz czekam aż wyrośnie i zamaskuje ogranicznik.
Założenie bardzo proste i tanie.
Idealnie wpisuje się w ideę mojego ogródka z recyklingu. Co również dla mnie ważne,
po korze chodzi się przyjemnie i miękko. Jeśli potrzebujecie stworzyć w swoich
zielonych zakątkach mniej oficjalną, oryginalną ścieżkę – możecie to zrobić z
powodzeniem niskim kosztem i niezłym efektem wizualnym ;-) Powodzenia!
bardzo fajnie i pomyslowo oby tylko inni docenili twoja prace
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo bym chciała trafić ze swoim przekazem do jak największej liczby osób, ale cieszę się z każdej, pojedynczej, która zainspiruje się tym, co pokazuję ;-) Pozdrawiam!
Usuńj.w
OdpowiedzUsuńJa też w swoim ogrodzie staram się wykorzystywać rzeczy z recyklingu, bo ogród ogromny a kasy...no cóż - wiadomo.
Zaczełam robić ścieżki ze starych cegieł i ich części, kamieni, płyt chodnikowych i innych materiałów z odzysku a ponieważ nie aspiruję do stylu francuskiego, raczej do sielskiego to idealnie się wpisuje.
Uwielbiam sielskie klimaty! Wykorzystywanie starych cegieł, kamieni czy żwiru jest wspaniałym rozwiązaniem do tego typu ogrodów! A widok pięknie zaaranżowanej "staroci", której (wydawać by się mogło) miejsce jest już dawno na wysypisku - BEZCENNY! Powodzenia i dalszych pięknych pomysłów życzę :-)
UsuńSuper pomysł.
OdpowiedzUsuńCieszę się i dziękuję :-) Liczę, że zainspiruje do stworzenia własnej ścieżki z kory ;-)
UsuńBardzo fajny pomysł. Zastanawiam się tylko nad tą "cienką warstwą kory" jak to się będzie zachowywało po np... roku. Myślę, czy na ziemię pod korą nie byłoby dobrze położyć np jakąś agrowłókninę, albo cokolwiek innego co zabezpieczyłoby przez mieszaniem się kory z ziemią, ew przerastaniem jej trawą... Nie wiem, co myślicie? Chodzi mi o trwałość takiej ścieżki...
OdpowiedzUsuńSłuszne uwagi :-) Z tą agrowłókniną jak najbardziej racja, jeżeli oczywiście zależy nam, żeby żadne chwasty nie zakłóciły wyglądu naszej ścieżki. Ja - jako, że uwielbiam ogrodowe eksperymenty - jestem bardzo ciekawa czy pojawi się w korze jakaś spontaniczna roślinka (bo tak, jak już wcześniej pisałam - na przedepcie od dwóch lat nie pojawił się nawet jeden mniszek!). Trwałość tego rozwiązania na pewno nie dorównuje utwardzonym ścieżkom z kostki czy kamienia. Po zimie kora nie będzie zapewne wyglądać zbyt estetycznie, a część z niej ulegnie rozkładowi. Musimy się liczyć z uzupełnieniami i - co któryś sezon - całkowitą wymianą na świeży materiał. Nie mniej jednak - niewielkim kosztem a oryginalnym efektem ;-) Pozdrawiam!
Usuńsuper ja musze się odgrodzić od psa i zaczne działać w swoim ogródku i normalnie nie moge się doczekać
OdpowiedzUsuńścieżka z kory jest całkiem fajnym pomysłem (o ile nie boli nas, że wiatr będzie nam roznosić korę po całym trawniku), ale to plastikowe obrzeże jest koszmarne. Nienawidzę ich. Nawet jako nowe nie wyglądają dobrze i praktycznie nie da się ich ułożyć w równą linię. A potem jeszcze ktoś nadepnie, albo ziemia się trochę osunie i wystaje taki rozpadający się rozciągnięty kawał plastiku, po zimie jeszcze popękany na dodatek.
OdpowiedzUsuńJuż prędzej bym po prostu wykrawedziowała ścieżkę szpadlem i tak zostawiła - zwłaszcza jeśli to wydeptana jest ścieżka, to trawie nie będzie się na nią śpieszyć, a przy takiej naturalistycznej powierzchni nie musi mieć super równych krawędzi.
I agrowłókniny też bym pod to nie kładła - po pierwsze na udeptanym mało kto ma ochotę rosnąć, więc po co ?
A po drugie przy "cienkiej warstwie kory" nie ma szans żeby nie wystała, zwłaszcza przy chodzeniu i przesuwaniu jej nogami.