środa, 24 sierpnia 2016

Czego możesz nie dostrzegać, a powinieneś w swoim centrum ogrodniczym

Kochani,

Podczas wakacji na blogu pojawiało się mało wpisów, a to z uwagi na chwilowy brak czasu. Mam okazję przez pewien czas pracować w centrum ogrodniczym. Praca ta daje mi codziennie wiele do myślenia i stała się inspiracją do napisania tego i kolejnych artykułów. Bo kiedy tak obserwuję klientów, rozmawiam z nimi i analizuję ich wybory, stwierdzam, że duża grupa kupujących jest bardzo przywiązana do utrwalonych stereotypów ogrodowych i niechętnie z nich rezygnuje. Na nic moje sugestie… Ludzie nie wierzą mi, że na balkonie można posadzić coś poza czerwoną pelargonią w skrzynce w górnolotnie zwanym kolorze terakoty… Przez taśmę kasy przewinęły się setki lobelii, aksamitek, begonii, koleusów i komarzyc. Tzw. rabatówka. Z bylin? Eleganckie panie „bizneswoman” wynosiły kartony różowych floksów skomponowanych z perowskią i żółtymi rudbekiami, dobierając do tego jeszcze niebieską hortensję (bo panią stać) i kulisty, miniaturowy iglaczek (np. Thuja ‘Golden Globe’). A ogród ponoć w stylu nowoczesnym…

- A co pani poleca? Niewymagającego, na słoneczne stanowisko?
- Mamy piękne trawy ozdobne. Świetnie sobie radzą na każdym stanowisku, są ozdobne przez cały sezon. Eleganckie, minimalistyczne, pasują zawsze i wszędzie…
- Nie, nie! Trawy nie! Coś kwitnącego. Trawy nam się nie podobają…
- Wobec tego polecam lawendę – lubi słońce, lekki przewiew. Potrzebuje tylko przycięcia na wiosnę i po kwitnieniu.
- Nieee… Lawendę jedną już mam.

Koniec końców pani wybiera rozwar lub jednoroczny barwinek. Takie sytuacje były i są dla mnie codziennością.

Gdy mam chwilę wolnego, przechodzę po sklepie, po ogrodzie, przyglądam się asortymentowi i myślę… „tak mało trzeba…” za podobne pieniądze, zamiast – wybaczcie – oklepanego zestawu: pelargonia + brązowy plastik, można kupić osłonkę z bielonej wikliny i skomponować w niej lawendę z ostnicą.

Patrzę na to wszystko i widzę oczyma wyobraźni atrakcyjne zestawienia, rośliny i pojemniki, które zostały dla siebie wprost stworzone. Widzę bestsellery – tak proste i łatwo dostępne, a zarazem tak odmienne od stereotypów, niosące świeżość, nowatorstwo, świetny pomysł na nasze balkony, tarasy i rabaty. I nie rozumiem dlaczego ludzie też nie chcą widzieć tego, co ja…

Pragnę Wam przedstawić 10 produktów / roślin, które w moim centrum ogrodniczym sprzedają się sporadycznie, a w mojej opinii powinny być w ciągłym deficycie, ciągle rozkupowane, zasługujące na mocne lansowanie wśród wszystkich posiadaczy ogrodów, tarasów i balkonów!

1. Trawy



2. Lawenda



3. Zioła



4. Kosodrzewina



5. Wrzosy



6. Wiklina



7. Glina i ceramika



8.  Juta



9. Drewniane skrzynie



10. Domki dla owadów





Oto moje typy. Kolejne 10 krótkich wpisów będzie rozwinięciem dla każdego z nich. Pokażę Wam ciekawe aranżacje i możliwości kreatywnego wykorzystania wymienionych produktów czy zestawiania roślin. Zaglądajcie koniecznie i na bloga i do swoich ulubionych centrów ogrodniczych. Sezon powoli chyli się ku zachodowi, a to oznacza wyprzedaże ;-)

2 komentarze:

  1. Zgadzam się z postawioną tezą, że ludzie działają stereotypowo, ale rozwiązanie jest dosyć proste: zamiast przekonywać klientów trzeba stworzyć takie zestawienie. Jakże inaczej będzie wyglądało zioło przycięte, w donicy, skrzynce etc. od tego postawionego na macie.Jak wiadomo klient "kupuje oczami", więc nawet najbarwniejsze opisy kompozycji są mniej skuteczne niż widok takiego zestawienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak najbardziej się z Panem zgadzam! Niestety, to czy w danym sklepie tworzy się przykładowe kompozycje, eksponuje i podkreśla oryginalne rośliny, czy raczej stawia się je w kąt, rzucając na główne stoły, to co dobrze schodzi od lat i przynosi największe zyski, jest już kwestią polityki danej firmy, niezależną od podrzędnego sprzedawcy (którym obecnie jestem ;-)). Dlatego powstał ten artykuł i pojawi się 10 kolejnych, abym mogła - jeśli nie w sklepie, zrobię to na blogu - pokazać Czytelnikom, że można "inaczej".
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń